Nie lubię kwarantanny. Nikt nie lubi i trudno się dziwić. Jedni nie lubią, bo to słowo powinno być zarezerwowane dla chorych (resztę powinno obowiązywać tak zwane social distancing), a inni nie lubią, bo okazuje się, że ich codzienne życie od dziesięciu lat to wieczna kwarantanna i dopiero teraz zrozumieli, że przespali w internetach i telewizorze trzy czwarte wolnego czasu.

Psy też nie mają lekko w tym czasie. Zwłaszcza te, które są aktywne i przyzwyczajone do codziennego, lub przynajmniej regularnego wychodzenia na aktywne spacery. Pół biedy, jeśli mieszkasz na wsi, blisko lasu. Wyjdziesz wtedy, nie stanowiąc zagrożenia, nawet będąc chorym i nie ryzykując jeszcze bardziej chorego mandatu za łamanie zakazu opuszczania domu. Pamiętajcie, że urzędnik wcale nie ma obowiązku brania pod uwagę, że pies nie powinien robić kupy na środku dywanu w salonie. Ma za to obowiązek wystawić mandat. Prawdziwy problem może się zacząć, kiedy pies, który nie rozumie, że robisz coś dla swojego i innych dobra, zacznie protestować przeciwko nic nie robieniu. Może wtedy się okazać, że nasz wcale nie jest tak grzeczny, jak dotychczas sądziliśmy. To dobrze. Mamy wtedy pewność, że dotychczas z kolei zajmowaliśmy się nim wzorowo. Always look on the bright side of life, jak śpiewali ukrzyżowani Monty Pythoni w “Żywocie Briana”.

Jeśli chcemy uniknąć nieprzyjemności, możemy i musimy zająć się naszym psem w inny sposób. Oczywiście na pierwszy plan wysuwają się ćwiczenia z posłuszeństwa. Proste, które możemy wykonać w domu, bez dużej przestrzeni. Psy lubią męczyć się psychicznie – dla nich największą nagrodą jest, że ktoś poświęcił im czas. Bo nawet jeśli myślimy (błędnie), że wymaganie od psa siadania, leżenia, przychodzenia do nogi, przynoszenia gazety, albo wykręcania numeru na pogotowie jest skandalem i zasługuje na miano znęcania się nad zwierzętami, to największą nagrodą dla takiego psa jest fakt, że robi coś z nami i, aby go nauczyć, musimy mu poświęcić w tym czasie sto procent naszej uwagi. Psy to zwierzęta stadne i robienie rzeczy w stadzie są dla nich najbardziej naturalnymi czynnościami, choćby nie rozumiały, czemu i co robią.

I tu z pomocą przychodzą nasze miękkie szarpaki. Rzucanie w pokoju drewnianym koziołkiem może skończyć się tragedią, gdyby zdarzyło się nam stłuc, będący rodzinną pamiątką, wazon, albo wybić komuś oko. Niewielkie, miękkie, polarowe szarpaki, nie wyrządzą nikomu krzywdy. I, o ile nie jesteśmy całkowitymi niezdarami, raczej niczego nie zniszczymy. Można zatem, nawet na niewielkiej przestrzeni poćwiczyć przynoszenie aportu. Poszarpać się też można.

Kolejną pomocą w trudnych czasach będą maty węchowe. Nie wszyscy mają psy, które zrozumieją, na czym polega szukanie ukrytych w szufladach zabawek. Nie wszyscy umieją sami psa nauczyć, żeby chodził po pokoju, szukając schowanej zabawki już nie mówiąc, że nie wszystkim się może spodobać, że pies, który szuka, może próbować dostać się sam do nagrody i np. zacznie kopać, próbując otworzyć szufladę w drogiej, drewnianej komodzie. Z matą węchową jest łatwiej, bo przyzwyczajamy psa do tego powoli i nawet nie musimy nagradzać, gdyż sam to zrobił, wylizując jakieś „dobraki” spomiędzy frędzli, a w dodatku nie ryzykujemy zniszczeń.

Jeśli jeszcze nigdy nie próbowaliście pracy węchowej – właśnie nadszedł najlepszy czas, żeby i siebie i swojego pupila do niej przekonać. Zapraszamy!